Kolejnego dnia wróciliśmy razem z Davidem do Polski. Na granicy omal nie dostaliśmy dożywotnego zakazu wjazdu na Ukrainę za brak jakiś dokumentów, które najprawdopodobniej mieli rumuńscy przemytnicy papierosów. Na szczęście karta Davida na terenie Unii Europejskiej działała już normalnie. Teraz wybierał się do Czech. Poszliśmy więc na dworzec, daliśmy kilka wskazówek, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy, on do Pragi my do Warszawy.