Zaplanowaliśmy, że cały dzień spędziliśmy na robieniu niczego z ewentualnymi przerwami na jedzenie i opalanie się. Tak więc wstaliśmy z samego rana, aby móc dłużej nic nie robić. Tylko Sebastian - w ramach zajęć fakultatywnych - musiał skoczyć do sklepu (za pomocą stopa i kilku kilometrów pieszo), żeby uzupełnić nasze zapasy żywnościowe.