Dziś po wstaniu rano, wymeldowaniu się z campingu, w planie jest droga do Paryża... zobaczymy jak nam pójdzie.
No pięknie po opuszczeniu campingu zaczyna padać deszcz... schronieni pod daszkiem od wejścia do supermarketu czekamy aż przejdzie największy deszcz... ale nie wygląda to na krótką ulewę, od rana niebo wygląda jakby cały dzień miało padać, ale po 15 minutach podchodzi do nas miły Holender widząc nas w rogu z plecakami:
- Co tutaj robicie ? Czekacie aż przestanie padać ?
Nieśmiało przytaknęliśmy głowami
- Jestem samochodem i jadę do centrum podrzucić was ?
- TAK ! - w ten oto sposób siedzimy w ciepłym vanie i jedziemy do centrum a kierowca opowiada nam o wszystkim dookoła :)
Na obrzeza potem szybko tramwajem i pierwszy stop po 20 minutach, niestety po porannym szczęściu po południu znów pech, dwaj młodzi kierowcy sami do końca nie wiedzą gdzie jadą i zawożą nas na złą drogę w kierunku granicy niemieckiej...
Do 18 30 próbujemy się spowrotem "odkręcić" na właściwa drogę i tak oto pod miejscowością o wdzięcznej nazwie Huy zatrzymuje się parka która jedzie prosto do PARYŻA - oł jeah !