Oszczędzając wodę ruszyliśmy dalej i udało nam się znaleźć kopce z kamieni, które wyznaczały szlak. W ciągu dwóch dni wędrówki spotkaliśmy tylko parę Czechów, którzy również gubili się na szlaku. Około południa trafiliśmy na przepiękne wybrzeże, gdzie jako jedyni ludzie w promieniu kilku kilometrów, postanowiliśmy zjeść obiad z resztek naszego prowiantu. Mając do dyspozycji jedynie kuskus i dwie zupki z proszku zabraliśmy się do roboty. Po odpowiednim przygotowaniu obiad okazał się dobrym i wystarczającym posiłkiem na trzy osoby. Po kilku godzinach odpoczynku i morskiej kąpieli ruszyliśmy dalej, mijając wciąż puste, malownicze krajobrazy. W pewnym momencie doszliśmy do plaży naturystów, przemaszerowaliśmy środkiem z wielkimi plecakami, ubrani w chroniące przed palącym słońcem rzeczy. Pod wieczór trafiliśmy do Elafonisi. Jak się okazało różowego piasku było niewiele. Widoki były całkiem ładne, chociaż dużo gorsze od tych, które widzieliśmy wcześniej w drodze na tą słynną plaże.