Ranek spędziliśmy na kombinowaniu, jak można się dostać na Kretę. Później chodziliśmy po Atenach zaglądając nawet do muzeum archeologicznego, gdzie oczywiście mieliśmy darmowy wstęp. Wieczorem wróciliśmy do portu skąd rzeczywiście mieliśmy połączenie na Kretę.
Ludzie patrzyli się na nas z zaciekawieniem kiedy wyjęliśmy własną kuchenkę gazową i zamiast żreć drogiego i niedobrego kebaba z frytkami z promowego baru, zajadaliśmy się własnoręcznie przygotowanym polskim makaronem. Najedzeni położyliśmy się spać na luksusowej miękkiej podłodze promu.