Następnego dnia spotkaliśmy się w centrum miasta i dalej już zwiedzaliśmy w trójkę. Najciekawszy okazała się cerkiew św. Aleksandra. Popołudniu stwierdziliśmy, że chcemy już nad morze i obraliśmy na mapie kolejny cel – Grecja. Pod wieczór udało nam się dojechać do niewielkiej greckiej wsi, oddalonej o kilkanaście kilometrów od granicy. Tam, naszym starym zwyczajem, rozbiliśmy się w krzakach blisko głównej drogi. Jednak w nocy zaskoczył nas deszcz i musieliśmy schronić się na pobliskiej stacji benzynowej.