Po dojechaniu do Cliff of Moher, okazało się że jest to bardzo zatłoczone miejsce, pełne turystów, ale widok robi naprawdę niesamowite wrażenie i warto tu przyjechać.
Dalej dojechaliśmy do Doolin w celu złapania promu na Aran Island. Niestety okazało się, że na największą wyspę już dzisiaj nie ma kursów, więc zanocowaliśmy na pobliskim kempingu. Naszym planem było przedostanie się na wyspy objechanie ich, a później kolejnym promem na drugą stronę zatoki, niestety wszyscy nas ostrzegali że promy płynące na drugą stronę zatoki pod żadnym pozorem nie biorą na pokład rowerów – ponieważ region Galway tego zakazał ze względu na jakiś wypadek. Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy i najwyżej spakujemy jakoś rowery w plastikowe/ foliowe worki, które dostaliśmy od właściciela kempingu.