Przedostatniego dnia rano Sebastian złapał gumę, później jeszcze się rozpadało, ale na szczęście gdy już dojeżdżaliśmy do Cork wypogodziło się. Udało nam się dwa pudła ze sklepu rowerowego (będą potrzebne do spakowania sprzętu do samolotu) po czym spotkaliśmy się z naszym couchem Stephenem. Po zjedzeniu pysznego obiadu, który dla nas przygotował, oprowadził nas jeszcze po Cork.