Przed południem obeszliśmy Dunluce Castle i dalej dojechaliśmy do Giant’s Causeway, przy którym były tłumy turystów. Ogólnie skały tam wyglądają bardzo ciekawie, ich kształty wyglądają bardzo nienaturalnie. Po drodze w stronę Belfastu zatrzymaliśmy się jeszcze parę razy, miedzy innymi przy moście wiszącym, przy którym były również tłumy turystów ale cena wydawała nam się zbyt duża jak za przejście po kilku metrowym mostku.
Przed Carnlough zaciął mi się pedał i musieliśmy zrobić postój na naprawdę. W międzyczasie zatrzymał się obok nas miejscowy rowerzysta, który zaproponował pomoc i pojechaliśmy do jego domu, gdzie miał lepsze narzędzia i smary. Po drodze okazało się że nasz ok. 50-letni rowerzysta w 1988 roku objeżdżał na rowerze Polskę (Świnoujście-Gdańsk-Warszawa-Kraków) i ogólnie co jakiś czas wybiera się na samotne 5 tygodniowe wyprawy rowerowe. Po naprawie zostaliśmy zaproszeni przez jego żonę na przepyszny obiad, a w ogrodzie rozbiliśmy namiot.