Geoblog.pl    Seeba    Podróże    Irlandia 2012 - rower    WSTĘP
Zwiń mapę
2012
20
lip

WSTĘP

 
Irlandia
Irlandia, Cork
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Opis:
Wycieczka rowerowa dookoła Irlandii

Trasa:
Polska-…-Irlandia(Cork,Beara,Dingle,Cliffs of Moher,Connemara,Slieve League,Buncrana)-Wielka Brytania(Giant’s Causeway,Belfast)-Irlandia(Dublin,Waterford,Cork)-...-Polska

Odwiedzonych kraje:
3 (Polska, Irlandia, Wielka Brytania)

Termin wycieczki:
20.07.2012 – 13.08.2012

Czas wycieczki:
25 dni

Uczestnicy:
Seba, Paweł

Przebyte odległości:
2056 km (6016 km)
- ~2007 km rowerem
- ~49 km promem
(-~3960 km samolotem)

Koszt:
~1500zł / osoba

Mapa i tabela dane z licznika i trasa na pierwszych zdjęciach.

Pomysł na objechanie Irlandii dookoła przyszedł mi do głowy po wyprawie do Norwegii i Szwecji, jednak z kilku przyczyn wyprawa musiała być przekładana z roku na rok, aż w końcu nadszedł ten dzień, aby kupić bilety i ruszyć !
Ogólne założenie było proste, Irlandia wydawała się idealna na lekką relaksacyjną wyprawę rowerową. Niezbyt długa trasa, piękne widoki, mała gęstość zaludnienia, duże przestrzenie, brak większych gór. Jednak okazała się trudniejsza niż podejrzewaliśmy, na szczęście widoki rekompensowały wszystko.

Na wyprawę pojechaliśmy we dwóch Sebastian i Paweł, w ciągu 25 dni przejechaliśmy razem ponad 2000 km, spędzając na rowerach ok. 125 godzin zaczynając i kończąc na lotnisku w Cork.

Na początku pragniemy podziękować serwisowi rowerowemu Sport Set Przy ul. Obozowej 95 w Warszawie za profesjonalne przygotowanie naszych rowerów. Co okazało zbawienne, bo pogoda oraz ukształtowanie w Irlandii wymagało od naprawdę sprawnych rowerów i solidnego ich serwisu przed wyjazdem. Problemy techniczne mieliśmy właściwie tylko z przebitymi dętkami – było ich trochę. A najpoważniejsza usterka z pedałem, który przestał się obracać skończyła się pomocą miejscowego rowerzysty i zaproszeniem na kolację – więc lepiej być nie mogło.

A teraz do rzeczy i od początku… polecieliśmy samolotem z Warszawy do Cork gdzie po 25 dniach mieliśmy zakończyć wyprawę. Postanowiliśmy najpierw pojechać przez zachodnie wybrzeże ponieważ było dużo ciekawsze niż druga strona wyspy, najpiękniejsze widoki były właśnie tam. Przeprawy przez góry jednak okazały się uciążliwe - ciągłe podjazdy i niskie chmury. W efekcie z poziomu morza ruszaliśmy pod górę i wjeżdżaliśmy w chmury. Podziwianie widoków przy takiej widoczności było niemożliwe a do tego cali byliśmy mokrzy.

Noclegi w większości przewidziane były w namiocie, jednak znalezienie miejsca na namiot nie było takie proste, Irlandczycy wszystko w swoim kraju pogrodzili i gdzie mogli porobili pastwiska, w efekcie nawet małe wysepki, klify czy pas ziemi między serpentynami na drogach są ogrodzone. W związku z tym przeważnie pod wieczór szukaliśmy plaży lub pytaliśmy ludzi czy u nich w ogrodzie możemy przenocować jedną noc – prawie zawsze z uśmiecham się zgadzali, wypytywali skąd jedziemy i często proponowali prysznic czy coś do jedzenia.

Drogi przeważnie były dość dobre jednak brak pobocza skutecznie utrudniał jazdę (oczywiście zaraz przy drodze tam gdzie normalnie jest pobocze stały płoty i ogrodzenia pastwisk). Często widać było samotny dom otoczony pastwiskami na kilka kilometrów w każdą stronę. Podczas pierwszych dni jazdy rzuciło nam się w oczy, że puby są bardzo powszechne, czasami wjeżdżając do małej wioski 5-7 domów był tam pub i co ciekawe codziennie wieczorem niemal pełny miejscowych ludzi. Ciekawą przygodę podczas jazdy mieliśmy także kiedy wjechaliśmy na terytorium Irlandii północnej należącego do Wielkiej Brytanii. Mieliśmy mapę papierową na której dystans był podany w km według legendy – więc po zmianie kraju mieliśmy niemiłą niespodziankę kiedy okazało się, że mapa podaje jednak odległości w milach co wiązało się z korygowaniem i drobnym skracaniem trasy.

Pogoda nas nie rozpieszczała na początku byliśmy załamani, padało po kilka dni z rzędu i nie mieliśmy nawet możliwości wysuszenia ubrań. Sytuacja poprawiła się dopiero gdy dojechaliśmy do północno-wschodniego wybrzeża, było już normalnie – to znaczy padało tylko kilka razy dziennie ale nie bez przerwy. Częste były sytuacje kiedy padał deszcz i świeciło słońce jednocześnie.

Jedzenie przeważnie kupowaliśmy w supermarketach przejeżdżając przez miasta – codziennie robiliśmy z tego co najmniej jeden ciepły posiłek na naszej kuchence turystycznej. Ceny europejskie ale nie porażały specjalnie – zdecydowanie gorzej było w Wielkiej Brytanii (Irlandia północna) gdzie wzrost cen już był znaczący.

Język w Irlandii był kolejnym zaskoczeniem – mimo, że urzędowym językiem jest Angielski to drugim wcale nie jest Irlandzki tylko POLSKI ! Wg. Spisu powszechnego na wyspie więcej osób mówi już po Polsku niż rodzimym Irlandzkim. Dzięki temu w większych miastach można spokojnie próbować mówić naszym ojczystym językiem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Seeba
Sebastian Banaszewski
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 168 wpisów168 3 komentarze3 540 zdjęć540 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.07.2012 - 13.08.2012
 
 
10.09.2010 - 25.09.2010
 
 
29.07.2010 - 01.09.2010